LillaWeneda LillaWeneda
1063
BLOG

Wawel i odpowiedzialność.

LillaWeneda LillaWeneda Polityka Obserwuj notkę 54

Myśląc o Wawelu zastanawiam się co z Panteonu Narodowego zostanie dla naszych dzieci? Wojenki polityczne o kolejny sarkofag dla ulubionego prezydenta? Deprecjonowanie wartości tych, którzy już tam leżą, aby usprawiedliwić kolejne pochówki? Zrównanie najwyższego polskiego bohaterstwa do (z całym szacunkiem) śmierci w katastrofie lotniczej?

Tak bardzo dbamy o jedne pomniki, wręcz przesadnie, inne zaś depczemy w imię sympatii politycznych.

Kilka dni po katastrofie TU-154 M w mediach pojawiła się informacja o planowanym pochówku pary prezydenckiej na Wawelu. Początkowo, przyznam, myślałam że to jakiś nieśmieszny żart, potem miałam nadzieję, że ktoś: rodzina, Kościół, władze wycofa się z tego pomysłu. Kilkaset osób rozpoczęło protesty pod Kurią w Krakowie, zostali jednak skrytykowani za niestosowne, zdaniem kilku autorytetów, zachowanie w obliczu śmierci prezydenta. Pogrzeb się odbył a niesmak pozostał. Niesmak, bo ktoś wykorzystał ogromne współczucie, jakie niepopularny prezydent zyskał po śmierci, szmuglując jego doczesne szczątki do muzeum historii Polski i szantażując oponentów.

Bo Wawel to obecnie muzeum – wstęp jest płatny, „zwiedzanie” odbywa grupami, nie wolno dłużej zatrzymywać się przy poszczególnych sarkofagach. Spoczywają tam królowie (ci zasłużeni i ci, o których wolelibyśmy nie pamiętać) bowiem była to ich królewska nekropolia. Do 1935 roku dodano do panteonu szczątki zmarłych przed laty wieszczów oraz bohaterów, których wielkości po latach nikt nie kwestionował. Jako ostatniego, z woli ludu a wbrew Kościołowi, pochowano marszałka Piłsudskiego, antyklerykała, postać kontrowersyjną, ale bez wątpienia wybitną, trwale zapisaną na kartach historii. Stworzono muzeum I i II RP do czasów II Wojny Światowej, zaś dobór niekoronowanych nazwisk nie był przypadkowy.

Kto wpadł na pomysł pochowania na Wawelu pary prezydenckiej? Bardzo długo strony odżegnywały się od tego pomysłu. Zarówno kardynał Dziwisz, rodzina, PiS jak polski rząd wskazywały siebie nawzajem jako pomysłodawców. Dwa lata po pogrzebie widać już, jak nietrafiona była to decyzja.

Kraków  leży na uboczu spraw politycznych, stąd Lech Kaczyński jest postacią trochę zapomnianą. Pamięć o nim, zamiast nad grobem, kultywuje się w świetle jupiterów (ostatnio jednej tylko opcji) podczas groteskowych przedstawień pod Pałacem Namiestnikowskim w Warszawie, które to przedstawienia ogląda i rozumie coraz mniej osób. W dodatku doszło wiele pytań o wielkość zmarłych i ich prawo do obecności w Krypcie Królewskiej, które są być może w oczach jednych obrażaniem ich pamięci ale jednocześnie moim zdaniem usprawiedliwione są powagą i wielkością miejsca, w jakim spoczęli.

Bo jesteśmy za Wawel odpowiedzialni. To miejsce legenda dla legendarnych postaci. Stworzenie legendy Lecha Kaczyńskiego nie udaje się i udać się nie może, bowiem nie ma ku temu tak naprawdę podstaw. Pochowanie tam urzędnika, który tym tylko wsławił się, ze odszedł przedwcześnie w potwornym wypadku (bowiem autorka nie czuje się przekonana do wersji „zamachowej”) w jakimś sensie odarło to miejsce z legendy i z muzeum uczyniło kolejne poletko do walki politycznej. Poletko niezwykle wąskie, zaznaczę.

Pochówek prezydenckiej pary otworzył ciasne przecież krypty Wawelu kolejnym osobom. Pojawiają się już głosy, aby spoczął tam rotm. Pilecki. Po śmierci Wałęsy trzeba będzie szukać tam miejsca dla pierwszego prezydenta wybranego w wolnych wyborach po II WŚ. Tak samo będzie z Kwaśniewskim i Komorowskim. I nie twierdzę tu bynajmniej, ze „im się należy” - jednakże ci, którzy wysuną kolejne kandydatury będą mieli święte prawo to zrobić. Pozostaje także pytanie, co uczynić z poprzednimi prezydentami? Prezydent Narutowicz niewątpliwie „pasuje” towarzysko do Dziadka Marszałka bardziej, niż każdy inny przywódca. I on także stracił życie podczas wykonywania obowiązków, padając ofiarą rozgrywek politycznych.

Wawel nie jest i nie powinien stać się prezydencką nekropolią, teraz zaczną się bowiem przepychanki i wojenki polityczne o miejsce w przedsionkach dla ludzi, którzy desygnowani są przez partie polityczne i wybierani przez naród na góra 8 lat!

Do tego dochodzi jeszcze jeden, ważniejszy w mojej opinii problem. Skoro spoczął tan prezydent, który zginął w katastrofie lotniczej (czy to był zamach – jeszcze nie wiadomo, a tym bardziej nie było wiadomo kiedy decyzja zapadła) to dlaczego nie bohaterski żołnierz, który świadomie narażał życie, taki jak rotmistrz Pilecki? I jego koledzy z czasów II Wojny? I ofiary prześladowań komunistów?

Ilu w naszej historii mamy bohaterów, wieszczów, ludzi, którzy żyjąc w „czasach nieludzkich” umieli zachować człowieczeństwo, którzy byli o wiele mocniej doświadczani przez los niż żyjący w luksusie urzędnik państwowy, który wchodził na pokład bezpiecznego samolotu i udawał się do kraju, z którym mamy stosunki, powiedzmy, pokojowe? Ile w takim razie kosztuje w Polsce bohaterstwo? Jakie pomniki postawimy tym ludziom, skoro obecnie te największe proponuje się dla śp. Lecha Kaczyńskiego?

Odpowiedzialność za całą sytuację spoczęła w rękach Kościoła, dokładniej jest wynikiem nieroztropnej, moim zdaniem decyzji kardynała Dziwisza. Teraz każdy polityk będzie chciał „pokryć brązem” swojego przedstawiciela wypłakując/ żądając dla niego kawałka miejsca w Krypcie. I z logicznego punktu widzenia, po sprawiedliwości, będzie miał do tego prawo.

Tego chcieliśmy? Czy naprawdę ważniejsze są dla nas doraźne zyski polityczne niż symbole?

Pozostaje pytanie: To kogo chować w kryptach wawelskich?
Nikogo. Nie na siłę. Bądźmy odpowiedzialni.

LillaWeneda
O mnie LillaWeneda

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka